Odwiedziny w szkole na ulicy Kasztanowej - 23.04.2010 r.

Radek Dec TPM

 1 maja 2010    21:29

DSC00002Towarzystwo Przyjaciół Marek zostało zaproszone  po raz kolejny do szkoły przy ul. Kasztanowej 21.



Inicjatorem spotkania była ucząca historii pani Grażyna Skonecka - Łukasiak. Budynek szkolny położony w malowniczym zakątku Czerwonego Dworu, zewsząd otoczony koronami wysokich drzew. Właśnie budzi się
wiosna i tylko patrzeć jak szarzyzna gałęzi okryje się morzem zieleni a wtedy będzie tu jeszcze piękniej. Sam budynek porównując do innych mareckich szkół wielkością ich nie przewyższa, zapewne takie są tu potrzeby i możliwości. Tematem do rozmów będzie II wojna światowa, jej przebieg w Markach i najbliższej okolicy. Wybieram się z Marcinem Brzezińskim, ja mam tylko trzy karteczki z notatkami a ,,młody inżynier" dźwiga podrzuconą przez naszego prezesa Radka Deca całkiem sporą torbę słodyczy, pudełko długopisów z logiem Towarzystwa Przyjaciół Marek i sporych rozmiarów fotograficzną lustrzankę.

Witamy się z uczniami w sali gimnastycznej, siedzą na materacach - grzecznie czekają, niektórzy poznają nas z poprzedniego spotkania.

Na początek odbiegam od tematu, sentyment bierze górę. W tym budynku po wojnie było przedszkole do którego uczęszczałem, worek z kapciami na haczyku z wisienką, rybki w akwarium no i urządzane przez siostry przepiękne jasełkowe przedstawienia, pozostawiły ślad w pamięci i najmilsze wspomnienia. Nieopodal długi budynek, od frontu była tam kaplica a w dalszych jego pomieszczeniach internat dla osieroconych dziewczynek. Dużo wcześniej w budynku tym w czasie trwania Bitwy Warszawskiej 1920 r. mieścił się szpital wojskowy nr. 105. Umierali tu ranni żołnierze, ponad setka ich pogrzebana jest na mareckim cmentarzu. Wracamy do zasadniczego tematu. W dniu pierwszego września wybuchła wojna, od rana mieszkańcy Marek widzieli przelatujące na dużych wysokościach srebrzyste sylwetki niemieckich samolotów.

Dwa dni wcześniej w pobliskiej Zielonce wylądowały dwie eskadry elitarnej jednostki myśliwskiej tzw. Brygady Pościgowej, wyposażonej na tyle na ile stać było ówczesne nasze państwo. Już w pierwszych godzinach rozpoczętej wojny oni jako pierwsi stanęli do obrony naszej okolicy i Warszawy, skutecznie odpędzając duże formacje wrogich bombowców. Mieszkańcy Marek mieli okazję podziwiać ich bohaterstwo, determinacją i odwagę, szczególnie w dniu 3 września całe ,,Marki" przyglądały się  pojedynkowi naszego myśliwca z niemieckim ,,gościem".

Naszym pilotem był por. Wojciech Januszewicz. Za lasem płonął zestrzelony przez niego Messerchmitt BF-110 a obok leżały ciała niemieckich lotników, wg niemieckich źródeł byli to, pilot Sigismunt Mazurowsky i strzelec Günter Rother. Rejonu Marek miał bronić pułk ,,Dzieci Warszawy", upalna pogoda i prawie wyschłe rzeki ułatwiały Niemcom zadanie, 12 września udało im się sforsować Bugo-Narew w rejonie Dębe Wielkie. Ażeby uniknąć okrążenia wojsko wycofuje się do Warszawy. 14 września pierwsze patrole niemieckie pojawiają się w Markach. 17 września od wschodu Armia Czerwona przekracza polską granicę zadając naszej państwowości cios w plecy. Nastał czas okupacji, zatrzymano fabryki, zamknięto szkoły. Okupant zaczyna wprowadzać drastyczne porządki, dokonuje rekwizycji kościelnych dzwonów, wprowadza zakaz odprawiania nabożeństw i obchodzenia świąt z okazji 11 listopada i 3 go maja. Zakazany jest śpiew Jeszcze Polska Nie Zginęła, Boże coś Polskę i inne pieśni patriotyczne. Z zakładu Brigssa demontowana jest armatura, maszyny i urządzenia, po tym rabunku fabryka nie podźwignęła się już nigdy.   

W pobliskiej Zielonce 11 listopada 1939r. rozstrzelono dziewięciu harcerzy, miało ich być jedenastu lecz dwóm udało się zbiec tuż przed egzekucją. Wszystko dlatego, że ktoś rozwiesił trzy odręcznie rysowane plakaty nawiązujące w treści do naszego Święta Narodowego 11 listopada. Rok 1940, każdy mieszkaniec Marek pochodzenia żydowskiego musi mieć na ubraniu emblemat z literą ,,J" co uwłaczało godności ludzkiej. To był początek, najgorsze było jeszcze przed nimi.

Rok 1941. Cegielnię Osinki której właścicielem był żydowski filantrop i społecznik Doktorowicz Niemcy zamieniają na obozowe Getto, teren ogrodzono drutem kolczastym a do przylegającej kamienicy po uprzednim wypędzeniu mieszkających tam Polaków, upychają całe rodziny żydowskie z Marek.

Wypędzona z kamienicy ludność z kolei szuka schronienia m.in. w opuszczonych przez żydowskie rodziny domach.

Tymczasem w obozie dzieją się rzeczy straszne, zimno, głód, niepewność jutra dorównywała ciasnocie. Odnotowuje się fakty niesienia pomocy Żydom tak niedawnym jeszcze sąsiadom. ,,Jako młody chłopak pokonywałem strach i przedzierałem się przez druty aby dostarczyć chleb" opowiadał Ryszard Więch, odbierał go Żyd Hersiek znajomy naszej rodziny. ,,Nocą przynosiłam rodzinie Janklów w krzaki pod same druty jedzenie", wspomina Władysława Kruszewska. ,,Gdy coś wypadło i przychodzić nie mogłam to Janklowa przyszła pod mój dom z trzyletnią wnuczką, tam złapali ją żandami. Małe dziecko uprosiło Niemca, żeby nie zabijał babci, on tylko pogroził palcem i tak to się skończyło". Żydowskie małżeństwo Rubinów kierowane złym przeczuciem potajemnie podało przez druty panu Szczepanowskiemu swoją małą córeczkę. Co się z nimi stało, niewiadomo, ale nigdy nie zgłosili się już po swoje dziecko. Pan Szczepanowski wychował dziewczynkę sam. Niedaleko Getta na piaszczystej wydmie Niemcy zastrzelili Żyda niosącego do Getta drewno na opał. Według nich popełnił przestępstwo opuszczając miejsce przymusowej wegetacji - Getto. Leżał tak biedak bardzo długo na złocie piaskowych gór, a obok drewno które do ogrzewania nie było już mu potrzebne. Siostry zakonne z Czerwonego Dworu przygarniały żydowskie dzieci, wpisywały do ksiąg meldunkowych, jako Polskie sieroty, za ukrywanie Żydów groziła straszna kara. Rok 1943. Na posesji przy ulicy Zabawnej za ukrywanie Żydów rozstrzelana została cała rodzina Banaszków.

                                           Banaszek Marianna      - matka

                                           Banaszek Stanisława    - córka lat 16

                                           Banaszek Wiktoria       - córka lat 18

                                           Banaszek Władysław   - syn

Niektóre zbrodnie są prawie nieznane jak np. ten przytoczony komunikat.

Rok 1942 funkcjonariusze policji hitlerowskiej rozstrzelali na podwórzu gminnym w Markach (obecnie Urząd Miejski) 13 osób narodowości żydowskiej. Ustalono nazwiska 2 ofiar: Laufer /brak imienia/ matka zam. Marki

         Laufer /brak imienia/ syn zam. Marki

Źródło: AGK, Ankiety OK. Warszawa ,,Egzekucje" , Marki pow. Wołomin: AGK,

ASG ,sygn.45,k.792: WAP Warszawa, Starostwo Pow. Warszawski t.836.

Może ktoś z młodych historyków dopisze coś więcej w tej sprawie.
Po wojnie kiedy Żydzi zabierali od sióstr ostatnią już dziewczynkę, chcieli zapłacić siostrom za ukrywanie dzieci. Przełożona, siostra Helena Dobiecka nie przyjęła ofiary mówiąc ,,Życia ludzkiego nie opłacą pieniądze".
Długo jeszcze do Czerwonego Dworu płynęły z Izraela podziękowania za uratowane życie jak n.p do siostry Olgi Szwarc.

Siostry Zgromadzenia Rodziny Maryi prowadziły też dożywianie dla głodujących. Latem 1942 r. do sióstr zakonnych przybył ukrywający się Teofil Dolata, zbiegł z niemieckiego bauzugu - pociągu remontowego gdzie był robotnikiem. Oto jego pobieżne opowiadanie: ,,Na przełomie zimy i wiosny 1942 r. pociąg zatrzymał się na dłużej w okolicach Kozich Gór, niedaleko Katynia. Tam dowiedzieliśmy się od miejscowych o polskim cmentarzu. Poszliśmy prowadzeni po lesie przez jednego z nich, wtem zatrzymał się ,,tu kopcie jak chcecie zobaczyć" powiedział. Kopanie trwało krótko i zobaczyliśmy polskie mundury, leżeli twarzą do dołu z tyłu mieli skrępowane ręce, jeden obok drugiego, oficerowie Wojska Polskiego. Drugiego dnia wróciliśmy ponownie w to miejsce i ustawiliśmy krzyż brzozowy.

Siostra Jadwiga Wojciechowska w końcu listopada przyprowadziła do mnie żołnierza Armii Krajowej por. Aleksandra Kowalskiego, Jemu to przekazałem ustnie prawdę o Katyniu dołączając szkice terenu. Należy przypuszczać, że z Czerwonego Dworu poprzez system łączności Armii Krajowej poszła w świat pierwsza wiadomość o katyńskiej tragedii.

Dopiero za rok hitlerowska propaganda rozgłosiła wiadomość o Katyniu.

Ludność Marek z konieczności przystosowuje się do ciężkich warunków okupacyjnego życia. Zajmuje się szmuglem, kwitnie handel drewnem wyrąbywanym nocami z lasu. Po domach potajemnie na ręcznych żarnach, mielone jest przeszmuglowane ziarno. Z uzyskanej  mąki w domowych piecach wypiekano chleb, dla głodującej Warszawy. Wczesnym rankiem 30  lipca 1944 r. na tyły niemieckiej obrony przedarł się do  Wołomina rosyjski Korpus Pancerny Rokossowskiego. Jeden z czołgów celnym strzałem niszczy przejeżdżający przez Strugę niemiecki transport z amunicją. Powstaje ogromny pożar, Niemcy uciekają w popłochu. Wobec zaistniałych faktów dowództwo Armii Krajowej ogłasza alarm i kieruje swoich żołnierzy do powstania przeciwko Niemcom. W Rozciszewie nieopodal Wenecji zaatakowano niemiecki samochód z żywnością, rannego niemieckiego kierowcę opatrzono i uwolniono. Uwolniony szybko doniósł ,,swoim" o  fakcie zajęcia samochodu, Niemcy odpowiadają odwetem. Szybko pojawia się dobrze uzbrojony niemiecki oddział i nie pytając o winę wyłapuje wszystkich mężczyzn.

Zaprowadzeni na Kruczek zostają rozstrzelani. Niemcy ściągają odwody, rozgorzała wielka bitwa pancernej pod Wołominem.

Rosjanie ponoszą duże straty, zmuszeni są do odwrotu. Niemcy wszelkimi środkami próbują bronić Warszawy. Zadanie to powierzają 9 armii dowodzoną przez gen. Vormana. W skład sił tej armii poza wcieleniem rozbitych jednostek wchodziły: 73 dywizja piechoty, 131 brygada grenadierów, oraz dywizja spadochronowo-pancerna ,,Herman Goering". Dywizja ta wyrzucona została ze wzgórza Monte-Casino przez żołnierzy polskich II Korpusu. Całość sił niemieckich obrony przedmościa Warszawy nazwano ,,Grupa Von Saucken". Zachowują się brutalnie, na miejscową ludności spadają represje. Każdy napotkany mężczyzna  zostaje zastrzelony. Byłem młodym chłopcem, całe dnie siedziałem w wykopanym dole w obawie przed Niemcami, wspominał Jan Sadowski. Kryjówka nakryta była deskami i zamaskowana darnią.

Matka w umówiony sposób unosiła deski i podawała jedzenie. Jest 14 wrzesień 1944 r. nocą opuściłem swoją kryjówkę, żeby rozprostować kości, na ulicy Brzozowej zobaczyłem przemykające, nieznane mi postacie, byli to Rosjanie. Równo co do dnia skończyła się w Markach pięcioletnia okupacja niemiecka. Na drugi dzień gdy ruskie nie położyli jeszcze na wszystkim ,,łapy" ludność wypatrzyła w garbarni Lipińskiego (obecny Nowator), że Niemcy pozostawili tam duże ilości żywności.

O tym fakcie dowiedziałem się od naocznego świadka, którego nazwisko raczej  przemilczę.

,,Więc gdy wszyscy tak wynosili żywność z garbarni" opowiada ,,to poleciałem tam i ja. Czego tam nie było, ludzie brali wszystko uginając się pod ciężarem ,,zdobycznej" żywności. Wtedy Roman i Edek." Coo !? cień niepokoju przeleciał mnie lekkim dreszczem, czyżby pośrednio dotyczyło to mnie ?,, Tak tak" ciągnie mój rozmówca ,,Roman czyli pański Ojciec i jego brat chwycili mnie pod ramiona i wsadzili do beczki pełnej marmolady, beczka była wielka więc zostałem zanurzony po samą szyję. Śmieli się wszyscy dookoła, ale mnie do śmiechu wcale nie było gdy gramoliłem się z tej beczki unurzany cały w słodkiej mazi. Jak poszedłem do domu to Mama załamała ręce, ledwie co mnie rozpoznała. Miała później z tego powodu dużą pretensję do pańskiego Ojca i jego brata" dodaje na zakończenie.

No cóż oni obaj już nie żyją, a marmoladowa historia to najwidoczniej wypadkowa społecznej emocji i odprężenia w pierwszych godzinach uzyskania wolności. Dobrze, że Niemcy do garbarni już nie wrócili bo zapewne mielibyśmy drugi ,, Kruczek". Tak to dowiedziałem się, że mój Tata  aniołkiem nie był, choć często mi powtarzał, żebym był grzeczny.

Dzwonek oznajmia koniec lekcji, ja kończę na słodko a Marcin częstuje wszystkich cukierkami na pożegnanie. Pamiątkowe długopisy przyjmowane są z wdzięcznością, atmosfera przyjemna.

Miejmy nadzieję że to nie ostatnie spotkanie.

Towarzystwo Przyjaciół Marek
Ryszard Sawicki



[Foto: Marcin Brzeziński]

Galeria

fot. 1
fot. 2
fot. 3
fot. 4
fot. 5

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry