Wyścig AGD i Niespodzianki trwa!

Mikołaj Szczepanowski MareckaLigaFutsalu

 28 lutego 2014    21:27

In Plus - Dol Bud 11:3




Nikt nie miał chyba wątpliwości, że zdecydowanym faworytem tego pojedynku był In Plus. Dol Bud nie stał na straconej pozycji, ale każdy inny rezultat niż zwycięstwo księgowych byłby rozpatrywany w kategorii sensacji.
I już w drugiej minucie mieliśmy tego najlepszy dowód gdy prowadzenie gospodarzom dał Góral. Po szybko zdobytej bramce coś jednak zacięło się w szeregach gospodarzy, którzy nie mogli przełamać obrony przeciwnika. Ku zaskoczeniu więcej klarownych okazji posiadał Dol Bud. Jedyne czego brakowało tym sympatycznym zawodnikom to zachowania odrobiny zimnej krwi w decydujących momentach. Jednobramkowa przewaga In Plusu utrzymywała się do 15 minuty gdy podwyższył je Częścik. Trzy minuty później trafienie zaliczył Robert Różycki, ale w odpowiedzi golkipera księgowych pokonał Dąbrowski. Po tej bramce znowu do głosu doszli zawodnicy Patryka Galla, którzy za sprawą Sebastiana Ryńskiego i dwukrotnie Marcina Krzysztonia doprowadzili do stanu 6:1, który utrzymał się do końca pierwszej części meczu.
Drugie dwadzieścia minut rozpoczęło się od dwóch przytomnych trafień w wykonaniu Sebastiana Ryńskiego. Na bramki lidera klasyfikacji strzelców MLF odpowiedział w 25 minucie Grzegorz Konopka. W 32 minucie do siatki gości trafił zaś Tomek Popiół i było już 9:2. Minutę później ostatni akcent w wykonaniu Dol Budu należał do Grzegorza Konopki, ale to trafienie było tym z cyklu "na otarcie łez". W samej końcówce zrezygnowanych rywali dobił jeszcze dwukrotnie niezawodny Ryński i mecz zakończył się wygraną In Plusu 11:3.

Zawodnik meczu: Sebastian Ryński (In Plus)

Jak zawsze zagrał na swoim równym, dobrym poziomie. Ma instynkt strzelecki, który potwierdza w każdym kolejnym spotkaniu. W meczu z Dol Budem nie mogło być zatem inaczej.

In Plus:

Góral 2
Częścik 15
Różycki 18
Ryński S. 19, 23, 24, 38, 39
Krzysztoń 19, 20
Popiół 32

Dol Bud:

Dąbrowski 19
Konopka 25, 33

*

Galacticos - Grom 11:8



Obydwie drużyny przystępowały do rywalizacji w mocno osłabionych składach. W Galacticos zabrakło pauzującego za czerwoną kartkę Mateusza Motyczyńskiego a Grom musiał sobie radzić bez swojego najlepszego strzelca - Piotra Jarosa.
Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy w 4 minucie objęli prowadzenie po celnym strzale Grzegorza Wojdy. Wyrównanie padło w 7 po precyzyjnym uderzeniu Szymona Mogielnickiego. Galaktyczni nie zdążyli jednak zbyt długo nacieszyć się z remisu ponieważ po kilku sekundach Jeremiasz Kolompar znalazł metodę na ich golkipera. W 12 minucie ten sam zawodnik zdobył swoją drugą bramkę i podwyższył tym samym wynik meczu na 3:1 dla Gromu. Gospodarze przebudzili się dwie minuty później gdy swoje trafienie zaliczył Sójka. Po kolejnej składnej akcji to samo uczynił Fabian Bujalski i w mgnieniu okaz zrobiło się 3:3. Końcówka pierwszej połowy także należała to Galacticosu. Najpierw w 18 minucie błąd defensywy gości wykorzystał Marcin Kapusta a minutę później wynik do przerwy ustalił Kuba Maliński.
Po wznowieniu gry jako pierwsi groźnie i od razu skutecznie zaatakowali podopieczni Grzegorza Wojdy. Ponownie w roli kata wystąpił Jeremiasz Kolompar, który pod nieobecność Jarosa dwoił się i troił aby na konto Gromu wpłynęła jakaś zdobycz punktowa. Niestety w pojedynkę nie był w stanie przeciwstawić się zespołowo grającemu rywalowi, który w 26 minucie dołożył kolejne dwie bramki Kapusty i Bujalskiego. Zawzięcie grający Kolompar znowu jednak dał ukąsić przeciwnika. Niestety tradycyjnie jedna bramka dla Gromu oznaczała dwie dla Galacticosu - tym razem dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Mateusz Simborski i było już 9:5. W pewnym momencie wydawało się nawet, że mecz przypomina bardziej pojedynek Galacticos - Jeremiasz Kolompar. Zawodnik Gromu imponował bowiem w dalszym ciągu skutecznością i w 34 minucie znowu zmusił bramkarza gospodarzy do wyciągania piłki z sieci. Dwie minuty później kolejny błąd defensywy gości wykorzystał Kuba Maliński. W 38 minucie do siatki trafił jeszcze Wojda a po chwili to samo czynił Darek Łapiński. W samej końcówce zwycięstwo Galacticosu przypieczętował jednak dobrze grający Szymon Mogielnicki i skończyło się 11:8.

Zawodnik meczu: Jeremiasz Kolompar (Grom)

Bardzo dobry mecz w wykonaniu tego zawodnika. Starał się jak mógł godnie zastąpić Piotrka Jarosa i trzeba przyznać, że mu się udało. Jeżeli potwierdzi swoją wysoką formę w kolejnych meczach to razem z Jarosem i Stromeckim mogą pokrzyżować plany nie jednemu rywalowi.

Galacticos:

Mogielnicki Sz. 7, 40
Sójka 14
Bujalski 15, 26
Kapusta 18, 26
Maliński 19, 36
Simborski 28, 32

Grom:

Wojda 4, 38
Kolompar 7, 12, 23, 27, 34
Łapiński 40

*

Incognito - Kanonierzy 9:7



Śmiało można stwierdzić, że Kanonierzy są zespołem, który na obecną chwilę jest największym ligowym rozczarowaniem. Drużyna Mateusza Grochowskiego miała bowiem bić się o czołowe lokaty z takimi ekipami jak Niespodzianka, In Plus i AGD Marking. Tymczasem fanom londyńskiego Arsenalu bliżej do dna tabeli niż do pierwszej trójki MLF. Postawa w poprzednich meczach z pewnością nie zadowala zarówno samego kapitana jak i reszty załogi. Spotkanie z Incognito miało być pojedynkiem na przełamanie, ale podopieczni Sebastiana Puławskiego nie mieli zamiaru swoim kosztem podbudowywać rywali.
Już pierwsze minuty pokazały, że goście będą musieli wnieść się na wyżyny swoich umiejętności jeżeli chcą ugrać choćby punkt. Nie dość, że przystąpili do meczu bez zmian to na dodatek w mocno okrojonym składzie. Mateusz Grochowski wciąż nie może zebrać najsilniejszego składu a tym razem oprócz Artura Tatunia i Daniela Bogusza zabrakło także dwóch Przemków: Kaczmarczyka i Maciaszka. Incognito pojawiło się zaś w zdecydowanie liczniejszym gronie i właśnie długa ławka rezerwowych miała być ich kluczem do sukcesu.
W 4 minucie plan zaczął być realizowany za sprawą celnego uderzenia Bartka Salaka. Minutę później na 2:0 podwyższył Adrian Szubierajski i Kanonierzy już na samym początku znaleźli się w tarapatach. Gdy w 8 minucie trzecią bramkę dorzucił Kamil Ryński to stało się jasne, że goście znowu będą mieli problemy z uzyskaniem korzystnego rezultatu. Na domiar złego kontuzja przeszkadzała rozwinąć skrzydła Darkowi Szymanowiczowi. Brak zmienników zmuszał jednak popularnego "Jimmiego" do gry z urazem. W 13 minucie Łukasza Paciorka zaskoczył Mariusz Kwiatkowski i pogrom wydawał się co raz bardziej realny. Nadzieje na taki obrót sprawy wzrosły gdy na bramce postanowił stanąć Darek Szymanowicz, któremu kontuzja usilnie uprzykrzała grę w polu. O dziwo nominalny defensor Kanonierów radził sobie na nowej pozycji całkiem przyzwoicie. Jego koledzy z drużyny zaczęli zaś odważniej atakować i za sprawą Mateusza Grochowskiego zdobyli w końcu upragnioną bramkę. W 18 minucie radość gości przerwał jednak sprytnym strzałem Marcin Sarnacki, który ustalił tym samym wynik do przerwy na 5:1.
Druga odsłona sprawiła, że wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Kanonierzy wyglądali tak jakby oddali swoje koszulki zupełnie innym zawodnikom! Odmienieni goście rzucili się do ataku i w ciągu dwunastu minut doprowadzili do stanu 5:6! Sygnał do szarży dał Karol Kupisiński, który zmusił Sebastiana Puławskiego do kapitulacji w 22 i 24 minucie. W 27 minucie na listę strzelców wpisał się młodszy z braci Grochowskich - Łukasz a po chwili to samo uczynił Darek Szymanowicz. Na twarzach zawodników Incognito pojawił się szok i niedowierzanie a meczowym protokole widniał wynik 5:5. Kanonierzy powrócili z dalekiej podróży a w 32 minucie trafili nawet do raju za sprawą Łukasza Grochowskiego, który zdobył bramkę na 6:5! Na ich nieszczęście sprawdziło się jednak to co przewidywane było na samym początku. Brak zmian a co za tym idzie - brak sił spowodował, że dysponujący szerokim składem rywal wypunktował ostatecznie graczy w białych trykotach.
W 34 minucie rzut karny sprokurował Szymanowicz a jego wykonawca - Bartek Salak pewnie umieścił piłkę w siatce. W 36 i 37 minucie błysnął Piotr Rutkowski, który dwukrotnie pokonał golkipera gości. Dwie minuty później zmęczonych przeciwników dobił jeszcze Kamil Ryński i było 9:6. Kanonierów stać było jeszcze tylko na jeden ostatni zryw po którym Puławskiego pokonał Mateusz Grochowski. Skończyło się zatem 9:7 dla Incognito i trzeba przyznać, że gdyby goście dysponowali jakimiś rezerwami to mogłoby być różnie. Ale "gdyby babcia miała wąsy...".
Drużyna Sebastiana Puławskiego nie zagrała na miarę swoich oczekiwań, ale swój plan zrealizowała w 100% a zwycięzców po prostu się nie osądza. Jeżeli jednak z taką nonszalancją będą podchodzić do kolejnych rywali to szczęścia może w końcu zabraknąć. Klasowy zespół nie powinien w tak łatwy sposób roztrwonić przewagi czterech bramek.
Kanonierzy muszą natomiast grać przez pełne 40 minut tak jak zagrali dwanaście w drugiej części spotkania. Mateusz Grochowski powinien też bardziej wspierać Karola Kupisińskiego w mobilizowaniu reszty zespołu. Zaangażowanie i ambicja Kupisińskiego to zdecydowanie za mało aby móc walczyć z piątką przeciwników. Jeżeli koledzy wezmą z niego przykład to w kolejnych meczach powinno być o niebo lepiej. Pod warunkiem, że pojawi się ich znacznie więcej niż tylko pięciu...

Zawodnik meczu: Bartek Salak (Incognito)

Do pewnego momentu wydawało się, że to miano zgranie Karol Kupisińki. Doświadczenie Salaka zrobiło jednak swoje. Zawodnik Incognito najpierw dał prowadzenie swojej ekipie a w kluczowym momencie nie bał się podejść do rzutu karnego. Pewne wykonanie tego stałego fragmentu gry pozwoliło jego kolegom uwierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone.

Incognito:

Salak 4, 34
Szubierajski 5
Ryński K. 8, 39
Kwiatkowski 13
Sarnacki 18
Rutkowski 36, 37

Kanonierzy:

Grochowski M. 16, 40
Kupisiński 22, 24
Grochowski Ł. 27, 32
Szymanowicz 30

Niespodzianka - All Stars Jasienica 4:3



Część zawodników Niespodzianki doskonale zdawała sobie sprawę, że nie będzie to dla nich łatwa przeprawa. Głównym powodem wysuwania takich wniosków była osoba Piotra Kozy. Golkiper All Stars nie jest w tej lidze anonimową postacią i jego przeciwnicy wiedzieli, że aby go pokonać trzeba będzie doprecyzować każdy strzał. Wprawdzie ekipa z Jasienicy przybyła na halę bez swojego najlepszego strzelca - Konrada Bylaka, ale i tak widać było, że są w pełni gotowi i zmobilizowani do walki z liderem MLF.
Pierwsze minuty udowodniły, że faktycznie goście nie dopuszczą do sytuacji, w której mieliby odegrać rolę chłopców do bicia. Piotr Koza kierował z bramki całym zespołem i co chwile było słychać jego cenne podpowiedzi kierowane do kolegów z zespołu. Niespodzianka prowadziła grę, ale rywale bardzo dobrze organizowali się w defensywie. Dodatkowo każda kontra w ich wykonaniu stwarzała zagrożenie pod bramką Krzyśka Ratajczyka. Z drugiej strony sposób na Piotrka Kozę próbowali znaleźć Damian Pacuszka i Grzesiek Polak. W obydwu przypadkach górą był jednak golkiper All Stars. Na pierwszą bramkę musieliśmy czekać aż do 16 minuty gdy na listę strzelców wpisał się Kamil Giza. Odpowiedź padła dwie minuty później gdy po zagraniu Adriana Górnego piłka odbiła się od nogi jednego z defensorów gości i wpadła obok bezradnego Kozy. Wynik 1:1 dawał gwarancję, że druga połowa na pewno przyniesie sporą dawkę emocji.
I faktycznie od samego początku drugiej odsłony obydwa zespoły zaczęły grać odważniej. Niespodzianka wciąż próbowała się przedrzeć przez szczelny mur rywali, ale wciąż brakowało albo ostatniego podania albo zimnej krwi w podbramkowych sytuacjach. All Stars w dalszym ciągu starał się grać konsekwentnie w obronie, ale próbował jednocześnie atakować nie tylko z kontry jak to miało w pierwszej części meczu. Jedna z takich akcji przyniosła bramkę, której autorem był Marcin Pietrak. Do wyrównania doprowadził w 29 minucie Adrian Górny, ale minutę później goście ponownie wyszli na prowadzenie. Tym razem Krzyśka Ratajczyka pokonał Marcin Wiśniewski. W szeregach drużyny z Jasienicy zapanował szał radości, ale trwał on zaledwie kilka minut. W 32 minucie przed idealną szansą doprowadzenia do remisu stanął Damian Pacuszka, ale nie udało mu się pokonać Piotrka Kozy nawet z rzutu karnego. Minutę później zawodnik Niespodzianki już się nie pomylił i w pełni zrehabilitował za ostatnią sytuację pakując piłkę do siatki gości. Po tej bramce gołym okiem widać było, że zawodnicy All Stars Jasienicy opadają z sił i mimo ogromnych chęci co raz rzadziej gościli na połowie gospodarzy. W 35 minucie bramkę na wagę trzech punktów zdobył Adrian Górny i można śmiało rzec, że Niespodzianka wygrała rzutem na taśmę.
Zwycięstwo przyszło jej z ogromnym trudem. All Stars postawił bardzo trudne warunki do gry i jedyne czego mu zabrakło to odrobiny siły i szczęścia. Być może w kluczowych momentach zbrakło także doświadczenia i boiskowego cwaniactwa. W każdym bądź razie drużyna gości nie ma się czego wstydzić a słowa Krzyśka Ratajczyka - "To była zdecydowanie najmocniejsza ekipa z jaką graliśmy" - powinny być tego dowodem. Co do Niespodzianki to wcale nie zagrała on źle. Po prostu tego dnia przeciwnik rozegrał bardzo dobre spotkanie.

Zawodnik meczu: Piotr Koza (All Stars Jasienica)

Z impetem wkroczył na marecki parkiet potwierdzając tym samym, że jest klasowym golkiperem. Ci co wątpili w nasze wcześniejsze słowa o tym bramkarzu teraz już chyba sami się przekonali co do ich słuszności. Piotrek bronił momentami jak w transie doprowadzając do furii kolejnych zawodników Niespodzianki.

Niespodzianka:

samobój. 18
Górny 29, 35
Pacuszka 33

All Stars Jasienica:

Giza 16
Pietrak 25
Wiśniewski 30

*

Prestige - Promil 9:11



Spotkanie, które nie miało zdecydowanego faworyta lepiej rozpoczęło się dla gości, którzy już w pierwszej minucie objęli prowadzenie po bramce Adama Fronczka. Prestige odpowiedziało jednak błyskawicznie za sprawą celnego uderzenia Mateusza Paska. W 4 minucie to gospodarze wyszli na prowadzenie gdy Darka Wasia pokonał Leończuk. Tym razem do remisu zmuszony był doprowadzić Promil, któremu udała się ta sztuka dzięki przytomności Zbyszka Jaska. W 7 minucie na 3:2 rezultat podwyższył Maksym Domański a po chwili do protokołu meczowego wpisał się Tomek Terpiłowski. Ten sam zawodnik skompletował hat-tricka zdobywając bramki jeszcze w 11 i 14 minucie. Gdy kolejne trafienie dorzucił Leończuk to wydawało się, że przy stanie 7:2 dla Prestige jest już po meczu. Nadzieję Promilu na uzyskanie korzystnego rezultatu przedłużyli jednak tuż przed przerwą Fronczek z Nowakiem. Dzięki ich bramkom Prestige prowadziło do przerwy już tylko 7:4.
Druga odsłona rozpoczęła się jednak lepiej dla zawodników Kamila Żochowskiego, którzy zdobyli kolejną bramkę po strzale Mateusza Paska. Dwie minuty później do siatki rywali trafił jednak Marcin Dobaczewski i kontakt z rywalem wciąż był zachowywany. W 25 minucie swoją trzecią bramkę w meczu zdobył Pasek i powoli widać było, że gracze Promilu zaczynają wątpić w dogonienie rywala.
Nie zwątpił w to jednak Patryk Ratke, który w trudnym dla swojej ekipy momencie wziął ciężar gry na siebie i w 27 minucie zdobył swoją pierwszą bramkę w meczu. Dwie minuty później przykład z kolegi wziął Fronczek a po chwili znowu w roli głównej wystąpił Ratke i obydwa zespoły dzieliła już tylko bramka różnicy. W 33 minucie lider Promilu doprowadził w końcu do upragnionego remisu a trzy minuty później wyprowadził swój team na prowadzenie! Zagubieni gospodarze nie wiedzieli co się dzieje - jeszcze kilka minut temu mieli kilka bramek przewagi a teraz nawet nie remisują. Na ich nieszczęście w 39 minucie na listę strzelców wpisał się jeszcze Marcin Nowak, który przypieczętował tym samym zwycięstwo Promilu 11:9.
Mecz o szaleńczym tempie i dramatycznym dla Prestige przebiegu. Podopieczni Kamila Żochowskiego mieli zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, ale przebudzenie Patryka Ratke zabrało im marzenia o komplecie punktów.
Promil pokazał w tym meczu prawdziwą klasę i naturę wojownika, który już leżąc zdołał się podnieść i zadać decydujący cios. Prestige musi wyciągnąć odpowiednie wnioski po tym meczu. Przewagę, którą mieli po prostu trzeba dowieźć do końcowego gwizdka...

Zawodnik meczu: Patryk Ratke (Promil)

Wreszcie można było zobaczyć "starego" Patryka Ratke, który pociągnął do zwycięstwa swoją drużynę. Takich meczów w jego wykonaniu oczekują nie tylko koledzy z zespołu, ale również sympatycy Mareckiej Ligi Futsalu.

Prestige:

Pasek 2, 21, 25
Leończuk 4, 16
Domański 7
Terpiłowski 9, 11, 14

Promil:

Fronczek 1, 18, 29
Jasek 6
Nowak 19, 39
Dobaczewski 23
Ratke 27, 30, 33, 36

*

AGD Marking Słupno - TB 16:4



Ten mecz miał dać odpowiedź, czy drużynę Mikołaja Szczepanowskiego stać jest już na walkę z ligową czołówką. Po kilku niezłych występach przyszedł bowiem czas na skonfrontowanie swoich umiejętności z jednym z głównych faworytów do zdobycia mistrzostwa MLF.
Jeżeli ktokolwiek zakładał, że TB napsuje krwi swoim rywalom to bardzo szybko musiał się srogo rozczarować.
AGD od samego początku wyraźnie dominowało nad graczami w żółtych koszulkach. Wprawdzie podopieczni Szczepanowskiego próbowali co jakiś czas zbliżyć się do bramki strzeżonej przez Piotrka Kowalczyka, ale na golkiperze ze Słupna nie robiło to żadnego wrażenia.
Mimo uzyskanej przez gospodarzy przewagi na pierwszą bramkę musieliśmy czekać do szóstej minuty gdy Zadruskiego pokonał Daniel Giera. TB skupiało się głównie na defensywie, ale to, że nie traciło bramek było zasługą słabej skuteczności AGD. Strzelecką niemoc w 11 minucie przełamał jednak Michał Odzimek i było już 2:0. Minutę później swoje drugie trafienie zaliczył Daniel Giera, ale po kilkunastu sekundach w odpowiedzi na listę strzelców wpisał się Mikołaj Szczepanowski. Radość z bramki zdobytej przez kapitana TB nie trwała zbyt długo ponieważ znowu piłkę do siatki skierował Odzimek. W 17 minucie ten sam zawodnik kolejny raz pokonał Zadruskiego i skompletował tym samym hat-tricka. Po chwili swoją pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobył Piotrek Augustyniak i było już 6:1 dla faworytów. Gości stać było jeszcze na celne uderzenie autorstwa Roberta Nieradki, ale po chwili sędzia oznajmił, że czas na kilka minut wytchnienia.
Druga odsłona rozpoczęła się od znakomitej skuteczności Michała Odzimka, który w ciągu trzech minut zdobył trzy bramki. Snajper AGD mógł a nawet powinien powiększyć swój dorobek strzelecki, ale zbyt nonszalancko podszedł do wykonywania rzutu karnego i zina padła łupem golkipera TB.
W 30 minucie na moment do głosu doszli "drinkersi", którzy za sprawą Krzyśka Suskiego zdobyli swoją trzecią bramkę. Błyskawiczną odpowiedzią popisał się jednak Adrian Płócienniczak, który dołożył dwa trafienia na konto AGD. TB swój występ zaakcentowało jeszcze tylko raz w 33 minucie gdy Piotrka Kowalczyka pokonał Michał Lewandowski. Ostatnie minuty należały bowiem już tylko i wyłącznie do ekipy ze Słupna. W 36 minucie hat-tricka skompletował Adrian Płócienniczak a po minucie swoją siódmą bramkę zdobył Michał Odzimek. W samej końcówce przypomniał o sobie jeszcze Konrad Jezierski, który kopiując wyczyn Płócienniczaka trzykrotnie zmusił do kapitulacji Przemka Zadruskiego. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną AGD Marking Słupno 16:4. Plan gospodarzy został zatem wykonany perfekcyjnie i do tego niewielkim nakładem sił. Goście zostali w ten sposób sprowadzeni na ziemie i teraz już wiedzą, że na rywalizację z czołówką ligi jest dla nich jeszcze za wcześnie. Punktów będą musieli szukać podczas kolejnego meczu z Prestige. Ale i w tym pojedynku nie będzie łatwo o jakąkolwiek zdobycz punktową. AGD czeka natomiast mecz na szczycie, w którym podejmą In Plus. Jeżeli odprawią księgowych z kwitkiem to tylko Niespodzianka będzie im jeszcze w stanie zagrozić...

Zawodnik meczu: Michał Odzimek (AGD Marking Słupno)

Bez dwóch zdań najlepszy zawodnik na placu. Dzięki olbrzymiemu doświadczeniu zawsze wie gdzie się ustawić tak aby wszystko odbyło się z pożytkiem dla drużyny. Dodatkowo zaimponował kapitalną skutecznością - zdobycie siedmiu bramek nie jest łatwym wyczynem.

AGD Marking:

Giera 6, 12
Odzimek 11, 14, 17, 21, 22, 23, 37
Augustyniak 18
Płócienniczak 30, 32, 36
Jezierski 38, 39, 40

TB:

Szczepanowski 13
Nieradka 18
Suski 30
Lewandowski 33

*



*



*



*



*



*

Galeria

zdjecie: 62482
fot. 1
fot. 3
fot. 4
fot. 5
fot. 6
fot. 7
fot. 8
fot. 9
fot. 10
fot. 11
fot. 12
fot. 13
zdjecie

Mikołaj Szczepanowski

Mikołaj Szczepanowski - współpracuje z portalem od 2006 roku

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry