Wyprawa szczepu "Polanie" do Pragi Czeskiej

Rafał Redeł SzczepPolanie

 1 lipca 2006    14:12

Wreszcie po kilku ładnych latach planowania udało nam się wyjechać na PIERWSZY ZAGRANICZNY RAJD DRUŻYNY!!! Wybraliśmy się do Czech a dokładniej do ich samej stolicy, czyli Pragi. Rajd rozpoczął się w środę 14 czerwca wieczorem. O 19 spotkaliśmy się na dworcu Zachodnim i chwilę potem ruszyliśmy w drogę. Podróż była bardzo męcząca i niewygodna, udało nam się za to wysłuchać relacji z bądź, co bądź niezbyt chwalebnego meczu Polska-Niemcy. Hehe, śmiać mi się chce jak przypominam sobie trafione komentarze ?biegnie, biegnie, jest wielki jak dąb, a nie, raczej jak żyrafa? :) Na miejsce dojechaliśmy o 6 rano, z dworca odebrała nam czeska skautka - Katka i zaprowadziła nas do miejsca gdzie mieliśmy nocować. Była to harcówka owych skautów położona niedaleko dworca. Gdy zobaczyliśmy to miejsce troszkę nas zatkało - ogromna przestrzeń, ale niestety zaniedbana i ten smród kamiennicy;/ no, ale w końcu nie daliśmy się! Wysprzątaliśmy dokładnie i wreszcie poczuliśmy się jak u siebie?tylko te wieloryby w łazience;)
Pierwszy dzień minął dość leniwie.. Trochę pospaliśmy, potem poszliśmy na spacer po okolicy, podczas którego prześladował nas..PROKOP! Był wszędzie! Ulica Prokopowa, kościół św. Prokopa, nawet jakiś plac? Zrobiliśmy też zakupy w okolicznym Albercie i wcześnie się położyliśmy, bo następny dzień zapowiadał się męcząco..
W piątek wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie ze świeżych bułeczek (dzięki uprzejmości Siwego i Miśka codziennie były rano świeże bułeczki:) a o 10 spotkaliśmy się z Hanką i Katką i ruszyliśmy na miasto. Z nieba lał się żar, a my zwiedzaliśmy dzielnie najważniejsze miejsca Pragi. Każdy z nas zauważył, że jest to chyba jedno z najpiękniejszych miast na świecie i w dodatku ma wspaniały klimat, aż chce się tam być! Hanka zaprowadziła nas też do skautowej składnicy gdzie obkupiliśmy się w pamiątki. Do domu wróciliśmy pod wieczór, zjedliśmy późny obiad, a potem trochę porozmawialiśmy i poplątaliśmy. Bo długich kąpielach (przy jednej misce i wodzie grzanej w czajniku kąpiel zajmowała nam łącznie ze trzy godziny) położyliśmy się spać.
Sobotni poranek troszkę nas przestraszył, bo po wieczornej burzy rano nadal siąpił deszcz, ale my się nie daliśmy i zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w miasto! Atrakcje tego dnia zapewniali nam, Dosia, i Krzysiek-przygotowali nam świetną grę, podczas której poznaliśmy kolejne ciekawe miejsca. Na grze musieliśmy wykazać się sprytem i znajomością języków obcych, (choć w małym stopniu). Najbardziej podobało mi się pląsanie pod Tańczącym Domem no i pan baletmistrz pod Teatrem Narodowym. Tego dnia planowaliśmy zjeść na mieście, więc zarządziliśmy czas wolny.. na nasze nieszczęście, bo odnalezienie się potem w tej miejskiej dżungli było baaardzo trudne! Zajęli się tym panowie, a dziewczyny wynagrodziły im te trudy pysznym obiadkiem :) Wieczorem, ponieważ nikt nie był jeszcze zmęczony wyruszyliśmy na noc muzeów! Niestety udało nam się zwiedzić tylko Muzeum Narodowe, bo gdy z niego wyszliśmy wybiła 1 w nocy i noc muzeów się skończyła.. Ale nas to nie zniechęciło, nie mogliśmy iść do muzeów, trudno, wybraliśmy się zobaczyć stare miasto nocą:) Przyznam, że nie spodziewałam się, że o tej porze miasto będzie żyło tak samo głośno jak w dzień. Wybraliśmy się na długi spacer, a potem odpoczęliśmy na Moście Karola, pośpiewaliśmy przy dźwiękach gitary. Wrażenia mam niezapomniane, miasto jest piękne, ludzie śmieszni (ach ten Johny 11-palców i jego ?japony?), tylko Dorotka była przerażona tym, co się działo dookoła. DO domu wróciliśmy późno, nawet nie pamiętam, która była godzina, pamiętam tylko, że nie położyliśmy się spać od razu, ponieważ zebrało nam się na poważne rozmowy i w efekcie zasnęliśmy, gdy robiło się już jasno.
Po długim dni nie chciało nam się zrywać zbyt wcześnie? Po późnym śniadaniu poszliśmy po raz ostatni rzucić okiem na Pragę. Na ostatni dzień zostawiliśmy też najważniejsze-apel! Odprawiliśmy go pod pomnikiem w samym centrum miasta, przez co wzbudziliśmy spore zainteresowanie. Na apelu Dosia i Krzysiek dostali pierścienie jako funkcyjni drużyny, kilka osób dostało sprawności no i nie byłabym sobą gdybym się nie pochwaliła- oficjalnie przyznano mi stopień pionierki:) Cieszę się, że to właśnie tam dostałam stopień pionierki, bo na pewno tego nie zapomnę;) Po apelu mieliśmy czas żeby kupić słodycze na powrót, pamiątki i zjeść obiad. Potem wróciliśmy do domu, spakowaliśmy się, część robiła kanapki na drogę, część odwalała ?brudną? robotę i sprzątała.. Potem razem z Hanką usiedliśmy razem w kręgu, obejrzeliśmy film z ich obozu, pośpiewaliśmy.. I nadszedł czas pożegnania. Hanka odwiozła nas na dworzec i poczekała z nami na autokar. My wsiedliśmy i pełni wrażeń przyjechaliśmy rano do Warszawy.
Przyznam, że te kilka dni minęło mi bardzo szybko, Praga bardzo mi się spodobała i mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę. Cieszę się, że wreszcie sfinalizowaliśmy nasz wyjazd za granicę i bardzo się cieszę, że pojechaliśmy tam w tak dużym gronie. Zostaje mi napisać, że teraz zabieramy się za organizowanie następnego, to gdzie tym razem??:)

Edysia (już druhna pionierka)








Galeria

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry