Po wizycie na dworze Króla Bolesława Chrobrego...

Robert Borzecki SzczepPolanie

 12 sierpnia 2011    11:50

Nawet się nie obejrzeliśmy i dwa tygodnie naszej wakacyjnej przygody za nami. Ale zacznijmy od początku...

W sobotę, 16 lipca spotkaliśmy się na boisku szkolnym przy Trockiej, gdzie czekał na nas bus. Po ostatniej wymianie zdań, pożegnaliśmy się z Rodzicami i pełni ciekawości wyruszyliśmy w drogę. Upłynęła ona szybko i bardzo śpiewająco;)
Na miejscu zastaliśmy zaniedbany dwór, rozsypującą się bramę wejściową, więc po spożyciu leśnej strawy, przebrani w stroje do pracy zaczęliśmy odbudowę. W ciągu trzech dni brama została obita materiałem, namalowaliśmy okna, w Sali Rycerskiej pojawiły się nasze tarcze, na których w trakcie całej kolonii zbieraliśmy kolorowe punkty. Zbudowaliśmy też stół, odbudowaliśmy półki? I nareszcie nastąpił moment, kiedy mogliśmy zaprosić mieszkańców okolicznych grodów, aby pokazać nasz podobóz.

Król Bolesław napisał specjalny list, w którym przywitał nas wszystkich oraz poprosił, abyśmy zatańczyli jego ulubiony taniec. Od razu domyśliliśmy się, że chodzi o menueta, więc pokazaliśmy gościom układ, po czym zaprosiliśmy ich do wspólnego wykonania.

Następne dni upłynęły na poznawaniu etykiety dworskiej, turnieju o złotą wstęgę, wieczornych spotkaniach przy ogniu i gawędach o królu Bolesławie, budowaniu makiety naszego grodu. Aż któregoś dnia na tablicy ogłoszeń pojawiło się zaproszenie na wielki casting do przedstawienia. Każdy przygotował krótki program, aby zaprezentować swoje możliwości i tuż przed południem udał się na spotkanie z reżyserem i scenografem. Role zostały przydzielone i tym samym zaczęły się przygotowania. A trzeba było zrobić wiele - wymyślić stroje dla wszystkich aktorów, zrobić dekoracje, zbudować scenę. Kiedy już wszystko było gotowe i zaproszenie rozdane, a my prawie gotowi, nad naszymi głowami zebrały się czarne chmury. Po kilku chwilach zaczęła się burza z takim deszczem, że zaczęło nam podmywać namioty. Bez wahania wzięłyśmy z Magdą saperki i zabrałyśmy się do pracy. Początkowo zuchy wspierały nas śpiewem, jednak gdy deszcz się nasilił- wzięły menażki i pomagały wylewać wodę z okopów Po ciężkiej pracy szybko zasnęliśmy i na szczęście deszcz trochę ustąpił. Wszyscy pokazali, że "Zuch jest dzielny".

Po kilku kolejnych deszczowo- burzowych wieczorach udało się zorganizować premierę ?Ballady o uprzejmym rycerzu?, która cieszyła się takim powodzeniem, że przedstawienie zostało powtarzane dla przybywających gości.

W drugiej połowie kolonii zuchowej musieliśmy się wykazać sprawnością fizyczną w trakcie zawodów sportowych. Bardzo chętnie wykorzystaliśmy jedno z cieplejszych przedpołudni na długą kąpiel w jeziorze, z niemałym zapałem uczestniczyliśmy w różnych zabawach i pląsach, gdzie każdy nauczył się czegoś nowego, doskonalił swoje umiejętności.

Jednym z najważniejszych wydarzeń dla każdego z nas był chyba jednak bieg na znaczek zucha i po gwiazdki zuchowe. Na wyznaczonej trasie czekało na kolka zadań, każdy poradził sobie z nimi bez problemów. Wieczorem doczekaliśmy się pierwszego i niestety ostatniego wspólnego szczepowego ogniska. Działo się na nim tyle ważnych rzeczy, że mimo późnej pory nawet najmłodsze zuchy uważnie słuchały gawęd, śpiewały piosenki. Aż nastąpił ten bardzo wyczekiwany przez wszystkich moment. Przy ognisku, zwyczajem harcerskim ogrzanych zostało 7 znaczków zucha. I Aż 7 zuchów złożyło obietnicę: Nastka, Lidka, Kasia, Ewelina, Kamila, Alicja i Marcin wrócili do domu ze znaczkiem zucha na klapie kieszeni munduru. Następnie Mateusz złożył obietnicę zucha ochoczego, Emilka zucha sprawnego, a Kuba, który wykazał się wieloma umiejętnościami w trakcie koloni złożył obietnicę zucha sprawnego i gospodarnego.

Następny poranek był inny niż zwykle - trzeba było dopakować plecaki, posprzątać w naszym grodzie, ale dla każdego czekała jeszcze jedna niespodzianka. Tuż przed obiadem pa apelu kończącym naszą przygodę każdy dostał pamiątkowy dyplom oraz piękną książkę, więc smutek rozstania był troszkę mniejszy. Myśleliśmy, że drogę powrotną każdy prześpi, jednak po ok. godzinie jazdy wszystkie zuchy były wypoczęte i wspominając nasze przygody z niecierpliwością czekaliśmy na spotkanie z rodzinami. Po przyjeździe i pierwszych uściskach nastąpił apel szczepu, rozdane zostały ostatnie pamiątki i wszyscy pojechali do swoich domków.

Spotykamy się oczywiście we wrześniu na wspólnym oglądaniu zdjęć i wspominaniu przygód, na które zapraszamy także wszystkich rodziców.

Mirka

[gallery]

Galeria

fot. 1
fot. 2
fot. 3
fot. 4
fot. 5
fot. 6
fot. 7
fot. 8
fot. 9
fot. 10
fot. 11
fot. 12
fot. 13
fot. 14
fot. 15
fot. 16
fot. 17
fot. 18
fot. 19
fot. 20
fot. 21
fot. 22
fot. 23

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry