In Plus w pięciu wygrywa z AGD Marking

Mikołaj Szczepanowski MareckaLigaFutsalu

 6 marca 2014    22:13

Dol Bud - Incognito 6:15


Dla Dol Budu każdy kolejny mecz jest na wagę złota. Zwycięstwa jak nie było tak nie ma a punkty trzeba zacząć w końcu zbierać jeśli nie chce się być czerwoną latarnią MLF. Incognito nie miało jednak zamiaru lekceważyć rywala i stawiło się na hali w możliwie najsilniejszym składzie. Zawodnicy Sebastiana Puławskiego pokazali tym samym, że miejsce zajmowane przez ich rywali nie ma dla nich najmniejszego znaczenia.
Dzięki poważnemu podejściu do tego meczu już po kilku sekundach Piotrek Rutkowski wyprowadził gości na prowadzenie. Zdobyta przez gracza Incognito bramka była jedną z najszybszych w historii Mareckiej Ligi Futsalu. Gospodarze mimo złego wejścia w mecz szybko się otrząsneli i starali jak najszybciej wyrównać. Niestety ani Grzegorz Konopka ani Kacper Dąbrowski nie zmuszali zbyt często do wysiłku Sebastiana Puławskiego. Mariusz Wachowicz natomiast nękany był co chwilę przez któregoś z graczy gości. W 7 minucie sposób na bramkarza Dol Budu znalazł Kamil Ryński a po chwili to samo uczynił Marcin Sarnacki. Gospodarze odpowiedzieli w tym czasie tylko jednym trafieniem Wachowicza. W 14 minucie swoją drugą bramkę zdobył zaś Piotrek Rutkowski i było już 4:1 dla Incognito. A po chwili powinno być jeszcze wyżej, ale świetną okazję zmarnował Ryński.
Kolejna bramka pdała tuż po wznwoieniu drugiej połowy gdy w zamieszaniu pod bramką Dol Budu najprzytomniej odnalazł się Mariusz Kwiatkowski. W 24 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Kacper Dąbrowski i Sebastian Puławski mógł tylko odprowadzić wzrokiem piłkę zmierzającą do siatki. Radość gospodarzy przerwała szybka odpowiedź Adriana Szubierajskiego i bezpieczna przewaga wciąż była zachowana. W 26 minucie znowu Puławskiego pokonał Dąbrowski i była to kopia wcześniejszego jego trafienia. Po chwili błąd Mariusza Wachowicza wykorzystał Bartek Salak. W 29 minucie do siatki rywali trafił Sarnacki a po minucie Kamil Ryński. Wynik 3:9 nie załamywał jednak Dol Budu, który dzielnie starał się zdobyć jakąś bramkę i zmniejszyć dystans do rywala. Udało się to Grzegorzowi Konopce, ale na jego trafienie Incognito odpowiedziało trzykrotnie za sprawą Szubierajaskiego, Kwiatkowskiego i Woźniaka. Rezultat 4:12 w pełni odzwierciedlał przebieg meczu i zapowiadał istny pogrom. Na dodatek zawodnicy Sebastiana Puławskiego nie zamierzali na tym poprzestawać i Bartek Salak w ciągu kilku minut dwukrootnie pokonał Mariusza Wachowicza. W samej końcówce dwa trafienia zanotował jeszcze Kacper Dąbrowski, ale zmniejszyły one tylko rozmiar porażki. A ostatnie słowo należało i tak do Piotrka Rutkowskieo, który ustalił wynik meczu na 15:6 dla gości.
O tym spotkaniu można powiedzieć tylko tyle, że się odbyło i wygrała drużyna, która wygrać musiała. Incognito nie pozostawiło swoim rywalom najmniejszych złudzeń i w pełni zasłużenie zgranęło komplet punktów. Dol Bud próbował, ale na próbach się skończyło i ich sytuacja z meczu na mecz robi się co raz gorsza. Zwłaszcza, że pozostałe drużyny jakieś punkty zdobywają...

Zawodnik meczu:
Adrian Szubierajski (Incognito)

Mimo, że nie strzelił wielu bramek to był najjaśniejszym punktem swojego zespołu. Walczył i biegał momentami za dwóch. Nie było dla niego straconych piłek a dodatkowo starał sie cały czas mobilizować kolegów do więkzego wysiłku.

Dol Bud:


Czachowski 9
Dąbrowski 24, 26, 38, 39
Konopka 30

Incognito:


Rutkowski 1, 14, 40
Ryńśki K. 7, 30
Sarnacki 9, 29
Kwiatkowski 21, 34
Szubieraski 24, 31
Salak 28, 35, 37
Woźniak 35

*
Prestige - TB 2:5



Już tydzień temu zawodnicy Prestige zapowiadali, że w meczu przeciwko TB odbiją sobie ostatnie ligowe niepowodzenie. Ich rywale nie zwracali jednak uwagi na to co mówią przeciwnicy. Doskonale zdawali sobie bowiem sprawę, że o tym kto okaże się lepszy zadecydują wydarzenia na parkiecie a nie słowne gierki.
I mimo, że na papierze faworytem wydawali się być gospodarze to początek meczu należał do zawodników Mikołaja Szczepanowskiego. Już w 3 minucie meczu mogło być 0:1, ale Robertowi Nieradce zabrakło szczęścia i odrobiny zimnej krwi. W odpowiedzi przed szansą stanął Tomek Terpiłowski, który wyszedł sam na sam z Przemkiem Zadruskim. Golkiper TB wyczekał swojego rywala i ze spokojem zatrzymał jego uderzenie. Po chwili znowu w głównej roli wystąpił Robert Nieradka, ale tym razem dobrą interwencją popisał się Michał Orpel. W 11 minucie ponownie bramkarz gospodarzy znakomicie wywiązał się ze swoich obowiązków broniąc mocny strzał Marka Wyszyńskiego. Minutę później wyborną okazję zmarnował zaś Tomek Terpiłowski, który po minięciu Przemka Zadruskiego zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i obrońcy TB zdążyli zablokować jego uderzenie. W 14 minucie nie pomylił się za to Kamil Skwierczyński, który kapitalnym strzałem nie dał szans golkiperowi drinkersów na skuteczną interwencję. Gdy wydawało się, że gracze Kamila Żochowskiego pójdą za ciosem ku zaskoczeniu to goście przeprowadzili bramkową akcję, po której cieszyć się mógł Paweł Brodowski. Trafienie zawodnika TB chyba wybiło z rytmu gospodarzy, którzy zwolnili nieco tempo jakby wyczekiwali gwizdka oznajmiającego koniec pierwszej połowy.
Druga odsłona miała być dla gospodarzy z goła odmienna niż pierwsza. Cel mieli tylko jeden - zwyciężyć. Doskonale zdawali już sobie jednak sprawę, że przedmeczowe zapowiedzi były nieco na wyrost. Przeciwnicy postawili trudne warunki i teraz żeby wygrać trzeba będzie to zwycięstwo po prostu wydrzeć. Obserwując jednak to spotkanie można było dojść do wniosku, że to drinkersi będą dyktowali warunki i gry i od nich samych zależeć będzie czy oddadzą punkty rywalom. W 24 minucie gościom pomógł Skwierczyński, który skierował zinę do własnej bramki. TB wiedząc, że o końcowym triumfie może zadecydować jedno trafienie starało się grać mądrze w obronie. Taka postawa zupełnie nie leżała gospodarzom, którzy starają się preferować bardziej ofensywny futbol. Zmienić stan meczu próbował aktywny Terpiłowski, ale bramka strzeżona przez Przemka Zadruskiego stała jak zaczarowana. W 33 minucie ku rozpaczy Kamila Żochowskiego i spółki kolejny raz skapitulował Michał Orpel. Tym razem jego katem okazał się Robert Nieradka i niespodzianka wisiała w powietrzu. Dwie minuty później kapitalną akcją popisał się wracający do wysokiej formy Maciek Wojciechowski i było już 4:1 dla TB! W prawdzie błyskawicznie odpowiedział Mateusz Pasek, ale to było wszystko na co tego dnia pozwolili graczom Prestige ich przeciwnicy. Dodatkowo w 40 minucie wynik na 5:2 ustalił Paweł Brodowski i drużyna, która przez wielu skazywana była na porażkę wygrała i to w pełni zasłużenie.
Dla młodych zawodników Prestige ten mecz będzie doskonałą nauczką i lekcją pokory. Nigdy nie należy bowiem lekceważyć przeciwnika. Kto wie jak zakończyłoby się to spotkanie gdyby Kamil Żochowski inaczej nastawił swoich kolegów. Skończyło się jednak tak jak sobie tego nawet przez moment nie wyobrażali. TB natomiast pokazuje, że ciężką pracą i zaangażowaniem można sprawić, że od teraz każda kolejna ekipa będzie się z nimi liczyła tak jak na to zasługują. Wielkie brawa dla drużyny Mikołaja Szczepanowskiego za pokazanie charakteru na placu gry a nie po za nim.

Zawodnik meczu: Maciej Wojciechowski (TB)

Wprawdzie cały zespół TB zagrał bardzo dobre spotkanie, ale kogoś trzeba było w sposób szczególny wyróżnić. Wojciechowski z meczu na mecz gra co raz lepiej. Wyraźnie odżył i widać to doskonale w jego boiskowych poczynaniach. Każde jego zagranie jest dokładnie przemyślane i nie ma w tym żadnego przypadku. Dodatkowo imponuje walecznością co niegdyś było jego piętą achillesową.

Prestige:

Skwierczyński K. 14
Pasek 36

TB:

Brodowski 16, 40
Samobój. 24
Nieradka 33
Wojciechowski 35

*

Niespodzianka - Galacticos 5:0 (walkower)

*
Kanonierzy - All Stars Jasienica 6:8



Obydwa zespoły przegrały swoje ostatnie mecze przez co mobilizacja na to spotkanie znacznie wzrosła. Żadna z drużyn nie miała bowiem zamiaru przełykać goryczy kolejnej porażki. W składzie gości znowu próżno było szukać Konrada Bylaka. Dodatkowo Piotrek Koza miał dotrzeć na halę ze znacznym opóźnieniem. W ekipie Kanonierów pojawił się natomiast Daniel Bogusz, który miał dać gwarancję co najmniej kilku bramek.
I faktycznie już w pierwszej minucie napastnik ten wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Po chwili mogło być 2:0, ale strzał Darka Szymanowicza został w ostatniej chwili zablokowany. W odpowiedzi nic nie stanęło zaś na przeszkodzie Cezaremu Babańczykowi aby umieścić piłkę w bramce i było 1:1. Kanonierzy szybko starali się odgryźć głównie za sprawą Daniela Bogusza, ale w kluczowych momentach brakowało mu odrobiny precyzji. W 8 minucie wystąpił on jednak w roli asystenta gdy decydującym podaniem otworzył drogę do bramki Darkowi Szymanowiczowi i gospodarze ponownie mogli cieszyć się z prowadzenia. Na odpowiedź gości nie musieliśmy długo czekać ponieważ już po minucie było 2:2 a do protokołu meczowego ponownie wpisał się Czarek Babańczyk. Po chwili znowu jednak dał o sobie znać Daniel Bogusz, który dobił strzał Mateusza Grochowskiego. W 14 minucie ci dwaj zawodnicy zamienili się rolami - Bogusz podawał a Grochowski strzelał i było 4:2 dla fanów Arsenalu Londyn. Drużyna z Jasienicy starała się za wszelką cenę zdobyć kolejne bramki, ale szwankowała przede wszystkim skuteczność. Dopiero w 17 minucie po kilku próbach udało się pokonać Łukasza Paciorka a na listę strzelców wpisał się Rybak.
Wynik 4:3 dla Kanonierów utrzymał się do końca pierwszej połowy a to zwiastowało sporą dawkę emocji w drugiej części meczu.
Z Piotrkiem Kozą w bramce miało być znacznie lepiej, ale to znowu drużyna Mateusza Grochowskiego zaczęła od odważniejszych ataków. Jeden z nich przyniósł w 23 minucie kolejną bramkę - hat-tricka ustrzelił Daniel Bogusz. Po chwili ten sam zawodnik kolejny raz zapisał się w meczowym protokole i goście z Jasienicy znaleźli się w sporych opałach. Na szczęście szybko zaczęli podnosić się z łopatek bo kilka sekund później do siatki trafił Wiśniewski. Nie minęły dwie minuty a wyczyn kolegi skopiował Król i do odrobienia została już tylko jedna bramka. I dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu i determinacji udało się w 28 minucie wyrównać po strzale Czarka Babańczyka. Od tego momentu gra jeszcze bardziej się wyrównała a żaden z zespołów nie miał ochoty dzielić się punktami. Daniel Bogusz co chwilę nękał Piotrka Kozę, ale doświadczony golkiper wychodził z tych pojedynków bez szwanku. Z drugiej strony Paciorka próbowali pokonać Pietrak i Babańczyk, ale i im ta sztuka się nie udawała. W 34 minucie temu drugiemu dopisało jednak szczęście i po wymanewrowaniu defensywy gospodarzy umieścił zinę w siatce. Do końca meczu pozostało mniej więcej 5 minut i było to szalona końcówka w wykonaniu obydwu ekip. Akcje przenosiły się z bramki pod bramkę w błyskawicznym tempie, ale żaden z zawodników nie mógł przełamać strzeleckiej niemocy. Kanonierzy nie mając nic do stracenia odkryli się zupełnie i zostali w czterdziestej minucie skarceni przez Króla, który ustalił wynik spotkania na 8:6 dla All Stars.
Sam mecz mógł się podobać choć cieszyć po nim mogą się tylko goście. Gospodarze po raz kolejny zawiedli i nie pomogła im nawet obecność skutecznego Bogusza. Może gdyby pojawił się jeszcze Artur Tatuń to gra wyglądałaby nieco lepiej, ale "gdybać" można by było w nieskończoność. Fakty natomiast są takie, że komplet punktów pojechał do Jasienicy i to w pełni zasłużenie. Przed Mateuszem Grochowskim nie łatwe zadanie zmobilizowania zespołu na kolejne spotkania. Po serii porażek morale znacznie spadają i teraz wykazać się będzie musiał kapitan.

Zawodnik meczu: Cezary Babańczyk (All Stars Jasienica)

Bardzo dobrze wywiązał się ze swoich zadań i godnie zastąpił nieobecnego Konrada Bylaka. Wychodziło mu praktycznie wszystko czego dowodem są aż 4 zdobyte bramki. Jeżeli podtrzyma skuteczność w kolejnych meczach to koledzy będą mogli być spokojni o korzystne rezultaty.

Kanonierzy:

Bogusz 1, 10, 23, 24
Szymanowicz 8
Grochowski M. 14

All Stars Jasienica;

Babańczyk 5, 9. 28, 34
Rybak 17
Wiśniewski 24
Król 26, 40

*

AGD Marking Słupno - In Plus 5:7



Wszyscy z niecierpliwością czekali na danie główne 6 kolejki MLF. Mecz AGD z In Plusem zapowiadał się bowiem arcyciekawie - obydwa zespoły należą do ścisłej ligowej czołówki i łączy ich tylko i wyłącznie jeden cel - mistrzostwo Mareckiej Ligi Futsalu. W lepszej pozycji startowej znajdowali się gospodarze tego pojedynku, którzy z kompletem zwycięstw zajmowali pierwsze miejsce w tabeli. Księgowi tracili do swojego rywala 3 punkty i w przypadku porażki ich szanse na końcowy sukces już teraz zmalałaby praktycznie do zera. Na dodatek In Plus pojawił się w zaledwie 5-cio osobowym składzie przez co zmuszony był grać bez zmian pełne 40 minut.
Wszyscy sympatycy i kibice nie zdążyli się nawet dobrze ustawić a już obejrzeli pierwszą bramkę. Błyskawiczne trafienie Michała Odzimka dało bowiem drużynie ze Słupna prowadzenie w czterdziestej sekundzie meczu! Szybko zdobyta bramka uśpiła jednak czujność jego kolegów i po minucie było już 1:1 - błąd Piotrka Kowalczyka wykorzystał Sebastian Ryński. Lepszego początku chyba żaden kibic nie mógł sobie wyobrazić. A już w 4 minucie znowu piłka znalazła się w siatce. Tym razem składną akcję całego zespołu wykończył Tomek Popiół i teraz to AGD musiało gonić wynik. I chyba nikt się nie spodziewał, że dogoni tak szybko! Dosłownie kilkanaście sekund później do remisu doprowadził bowiem Giorgi Markozashvili. Była dopiero piąta minuta meczu a w hicie kolejki padły już aż 4 bramki. Mimo, że w kilka minut wydarzyło się tak wiele to i tak prawdziwe emocje były dopiero przed nami.
Tempo spotkania nie ustawało nawet na moment. Żadna z drużyn nie zamierzała bowiem zadowalać się remisem zwłaszcza, że do końca spotkania pozostało bardzo dużo czasu.
Ze strony AGD swoje szanse mieli Michał Odzimek i Piotrek Augustyniak, ale w obydwu przypadkach dobrymi interwencjami popisał się Łukasz Bestry. Piotrka Kowalczyka zaskoczyć zaś próbowali Sebastian Ryński i Karol Szeliga, ale golkiper ze Słupna dzielnie bronił dostępu do swojej świątyni. Gospodarze mieli wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, ale brakowało im pomysłu na sforsowanie dobrze ustawiających się w obronie przeciwników. Księgowi skupiali się zaś na grze z kontry rozsądnie gospodarując swoimi siłami. Mądra gra zespołu Patryka Galla zupełnie zaskoczyła podopiecznych Marcina Wyszyńskiego. Niemal perfekcyjnie grająca do tej pory drużyna ze Słupna kompletnie nie mogła poradzić sobie z defensywą gości wśród której prym wiódł Łukasz Bestry. Golkiper In Plusu rozgrywał bardzo dobre zawody a po pojedynkach z nim za głowę musieli się łapać nie tylko Odzimek i Augustyniak, ale także Adrian Płócienniczak i Daniel Giera. Dzięki jego postawie koledzy z drużyny mogli się cieszyć, że do przerwy wynik nie uległ zmianie i remis 2:2 wciąż dawał olbrzymie nadzieję na końcowy sukces.
Druga odsłona początkowo wiele się nie różniła od pierwszej. AGD nadal przeważało, ale gra rywali stawała się co raz bardziej odważna. I to właśnie po jednej z szybko wyprowadzonych akcji Karol Szeliga dał prowadzenie księgowym. Nie minęły jednak dwie minuty i po raz kolejny byliśmy świadkami doprowadzenia do remisu. W rolę egzekutora wcielił się tym razem nominalny obrońca - Grzesiek Włodarczyk, który płaskim strzałem wyrównał stan meczu na 3:3. Wszyscy, nawet pewnie sami zawodnicy, zastanawiali się czy księgowi wytrzymają kondycyjnie trudy tego spotkania. Ale gracze w niebieskich koszulkach w dalszym ciągu mądrze rozkładali swoje pokłady z energią i spokojnie wyczekiwali na swoje szanse.
AGD skrupulatnie zaś konstruowało kolejne akcje i jedna z nich zakończyła się w 30 minucie bramką zdobytą przez Michała Odzimka. Radość tego zawodnika po strzeleniu gola tylko potwierdzała jak ważne i trudne dla obydwu drużyn jest to spotkanie. In Plus nie miał jednak zamiaru się poddawać i konsekwentnie dążył do kolejnego już wyrównania, które przyszło znowu w mgnieniu oka. Po raz kolejny w roli głównej wystąpił niezawodny Sebastian Ryński. Do końca meczu pozostawało co raz mniej czasu a w szeregach gospodarzy można było dostrzec co raz większe zdenerwowanie. Zawodnicy Marcina Wyszyńskiego odetchnęli z ulgą w 35 minucie gdy po precyzyjnym uderzeniu Augustyniaka znowu objęli prowadzenie. Po tej bramce wydawało się, że tak doświadczony zespół jak AGD Marking ze spokojem dowiezie ten rezultat do końca lub nawet go powiększy. Jednak do sytuacji wyjściowej powróciliśmy w 37 minucie gdy po kolejnej bramce Sebastian Ryński skompletował hat-tricka. Gospodarze rzucili się w odwecie do ataku, ale kapitalne interwencje Łukasza Bestrego znowu przyprawiały Daniela Gierę i Piotra Augustyniaka o spory ból głowy. Na domiar złego koszmar zagląda im w oczy w 38 minucie. Wtedy właśnie Sebastian Ryński przedłuża głową długie zagranie Łukasza Bestrego i piłka wpada do bramki nad Piotrkiem Kowalczykiem! Szał radości w szeregach księgowych ponieważ na dwie minuty przed końcem meczu wychodzą na prowadzenie 6:5! Drużyna ze Słupna nie mając nic do stracenia wycofuje swojego bramkarza a na placu gry pojawia się w tej roli Michał Odzimek. Niestety ten manewr okazał się gwoździem do trumny ponieważ strata piłki spowodowała, że Tomek Popiół popędził z piłką na pozostawioną bez opieki bramkę i nie miał problemów z umieszczeniem w niej ziny.
Wynik 7:5 dla In Plusu trzeba uznać mimo wszystko jako niespodziankę. Sami zawodnicy księgowych nie wierzyli w to co się stało a przed samym meczem byli pełni zrezygnowania. Na szczęście ta rezygnacja minęła w raz z pierwszym gwizdkiem sędziego! Kapitalnie zorganizowany team grał mądrze, konsekwentnie i niesamowicie ambitnie. Klasą samą dla siebie byli zaś Łukasz Bestry i Sebastian Ryński.
AGD nie zagrało źle, ale na pewno nie tak jak nas do tej pory przyzwyczaiło. W pewnych momentach brakowało pomysłu na zaskoczenie przeciwnika. Gracze Marcina Wyszyńskiego na zbyt wiele pozwolili swoim rywalom i za to zostali skarceni. Ale mimo tego, że spadli na trzecią pozycję to wciąż mają realne szanse na mistrzostwo MLF i jesteśmy pewni, że tej walki nie odpuszczą.
In Plus natomiast czeka teraz mecz z Niespodzianką i jeżeli go wygra to będzie w najlepszej sytuacji z całej czołówki. Na pewno jednak o komplet punktów nie będzie łatwo. Wydaje się jednak, że jeśli księgowi nie zmienią zwycięskiego składu to o 3 punkty będzie nieco łatwiej. Ambitnie grająca "piątka" pokazała, że dzięki odpowiedniemu zaangażowaniu można wygrać z każdym.

Zawodnik meczu: Łukasz Bestry (In Plus)

Kapitalne zawody w jego wykonaniu. Swoimi interwencjami doprowadzał rywali do szału. We wcześniejszych meczach nie zachwycał, ale w meczu z AGD mogliśmy zobaczyć takiego Bestrego jakiego oglądaliśmy w poprzednim sezonie w barwach Niespodzianki.

AGD Marking Słupno:

Odzimek 1, 30
Markozashvili 5
Włodarczyk 26
Augustyniak 35

In Plus:

Ryński S. 2, 32, 37, 38
Popiół 4, 39
Szeliga 24

*
Promil - Grom 5:2



W zgoła odmiennych nastrojach przystępowali do tego meczu zawodnicy obydwu drużyn - Promil podbudowany zwycięstwem w ostatniej kolejce a Grom przygnębiony po porażce. To spotkanie miało też dać odpowiedź czy dla podopiecznych Grześka Wojdy ostatnia wpadka z Galacticosem była spowodowana tylko i wyłącznie brakiem Piotra Jarosa.
Ponieważ w tym pojedynku najlepszy strzelec Gromu już wystąpił dlatego od pierwszych minut defensorzy gospodarzy skupili się na jego dokładnym kryciu. Trudne zadanie powstrzymania jednego z najskuteczniejszych strzelców w historii MLF wziął na swoje barki Darek Rosiński. I trzeba uczciwie przyznać, że ze swojego zadania wywiązywał się co najmniej dobrze. Wprawdzie Jaros jak zwykle oddawał sporą liczbę strzałów to nie były one tak groźne jak do tej pory. Największa w tym zasługa właśnie Rosińskiego, który skutecznie blokował uderzenia rywala lub w decydującym momencie wybijał go z rytmu. Sam mecz był bardzo wyrównany i zawodnikom ciężko było znaleźć się w klarownych sytuacjach. Strzelecką niemoc przerwał dopiero w 16 minucie Patryk Ratke, który mocnym strzałem zmusił do kapitulacji Mateusza Sokołowskiego. Promil od razu chciał pójść za ciosem, ale z kolejnego pojedynku z Ratke golkiper gości wyszedł już zwycięsko. Skromne jednobramkowe prowadzenie zostało przez drużynę Marcina Nowaka utrzymane do końca pierwszej części.
Początek drugiej odsłony należał do Gromu, który za sprawą Piotra Jarosa wyrównał stan meczu w 22 minucie. Gra z minuty na minutę co raz bardziej się zazębiała. Gracze obydwu drużyn zdawali sobie bowiem sprawę, że o końcowym rezultacie mogą tego dnia zadecydować detale. W 25 minucie przed swoją szansą stanął Urbaniak, ale piłka po jego strzale zatrzymała się na słupku. Kilka sekund później było już jednak 2:1 po bramce Patryka Ratke. Zawodnicy Promilu nie cieszyli się zbyt długo z prowadzenia ponieważ szybko do wyrównania doprowadził Piotrek Jaros. Ten sam zawodnik mógł w 27 minucie skompletować hat-tricka, ale piłka po jego strzale obiła tylko aluminium. W 28 minucie to co nie udało się Jarosowi udało się za to Patrykowi Ratke i było 3:2 dla gospodarzy. Gdy w 31 minucie ten sam zawodnik zdobył swoją czwartą bramkę to stało się jasne, że przy tak wyrównanym spotkaniu Grom będzie musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności jeśli chcą choćby zremisować. Do takiego rezultatu nie chciał dopuścić zwłaszcza duet Ratke - Rosiński, który co chwilę nękał Mateusza Sokołowskiego. Golkiper gości wychodził z większości sytuacji obronną ręką aż do 35 minuty gdy nie dał rady zatrzymać strzału Darka Rosińskiego. Wynik 5:2 w pełni odzwierciedlał poziom skuteczności obydwu drużyn. Promil to co miał po prostu wykorzystał a Grom musi ten element gry zdecydowanie poprawić. Zwłaszcza, że wielkimi krokami zbliża się jego mecz z Niespodzianką a ze słabą skutecznością nie będzie miał czego szukać w pojedynku z liderem MLF. Ale to spotkanie dopiero po meczu z Incognito. Także czasu na poprawę jest jeszcze sporo. Promil wyraźnie odżył i zaczyna się piąć w górę tabeli. Przed nimi rywalizacja z All Stars Jasienica i wydaje się, że to spotkanie da odpowiedź czy drużyna Marcina Nowaka zmierza w dobrym kierunku.

Zawodnik meczu: Patryk Ratke (Promil)

Najlepszy strzelec Promilu znowu błysnął skutecznością. Widać wyraźnie, że jest w "gazie" i nie ma zamiaru się zatrzymywać. Jeżeli podtrzyma dobrą passę w kolejnych meczach to włączy się jeszcze do walki o koronę króla strzelców.

Promil:

Ratke 16, 25, 28, 31
Rosiński 35

Grom:

Jaros Piotr 22, 26

*
RELACJE: MARCIN BOCZOŃ
*



*

Galeria

zdjecie: 62679
fot. 1
fot. 2
fot. 3
fot. 5
fot. 6
fot. 7
fot. 8
fot. 9
fot. 10
fot. 11
zdjecie

Mikołaj Szczepanowski

Mikołaj Szczepanowski - współpracuje z portalem od 2006 roku

Komentarze:

Zastrzeżenie

Opinie publikowane na łamach Portalu Społeczności Marek są prywatnymi opiniami piszących — redakcja Portalu nie ponosi za nie żadnej odpowiedzialności.
Osoby publikujące w artykułach lub zamieszczające w komentarzach wypowiedzi naruszające prawo mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

ACTIVENET - strony www, sklepy internetowe - Marki, Warszawa

skocz do góry